„Legendy z Góry i okolic” to seria keszy poświęconych podaniom, opowieściom i miejscom legendarnym związanym z miejscowościami powiatu górowskiego. Do tej pory zarówno Góra jak i jej okolica pozostawała białą plamą na geokeszerskiej mapie ale okazuje się, że ma się czym pochwalić - również przed geokeszerską bracią. „Legendy” wraz z inną serią („Zapomniane Perły”), postarają się tą białą plamę wypełnić. W zebranych podaniach pochodzących z okolicznych miejscowości przeplatają się nietypowe i tragiczne życiorysy, paniczne lęki, siły tajemne, nienawiść czy wielka miłość. I nie ważne ile w danej opowieści jest z prawdy a ile z fikcji, czy to, że niektóre z nich trącają „myszką” lub trzeba je traktować z przymrużeniem oka. Istotne jest, że przetrwały w pamięci potomnych do dziś i choćby z tego względu warto je przytoczyć jako integralną cześć historii regionu. Niech przyciągają i „straszą” małych, może też pobudzą do refleksji, a starszych niech zapraszają do zapoznania się z wybranymi, zapomnianymi niejednokrotnie już miejscami. Tak więc znacie? Nie? To przeczytajcie…
W Żuchlowie, w niedalekim lasku, znajduje się stary poniemiecki cmentarz. Mieściła się na nim kaplica grobowa, ale ponoć żadnych grobów nie zawierała. Za to z jej podziemnej części, do której prowadziły metalowe schodki, rozchodziły się tunele łączące kaplicę z kościołem, dwoma byłymi żuchlowskimi pałacami (obecnie pozostał tylko jeden), a wg. niektórych nawet z pałacem w Miechowie. Po co? Nie wiadomo. Ponoć najstarsi mieszkańcy Żuchlowa wspominają jeszcze dziecięce zabawy i odwiedziny w tychże podziemiach. Z czasem, ze względów bezpieczeństwa, zejścia do korytarzy zostały zamurowane. Po wojnie, na wspomnianym cmentarzu, przybywający na te tereny osadnicy znaleźli w jednej z trumien (a czego w ogóle w trumnach szukali, przemilczymy…) ciało kobiety odzianej w białą suknię. Kim była? Dlaczego była ubrana na biało i co było przyczyną jej śmierci za młodu? Tego nie udało się ustalić. Ale od czego są legendy…
Otóż jedna z nich mówi o młodej Niemce, zastrzelonej przez... swojego brata, członka SS, który nie mógł się pogodzić z altruistyczną postawą siostry chroniącej dzieci „podludzi” – polskich robotników przywiezionych na roboty do Żuchlowa w czasie II wojny światowej. Jak powiadano, chroniła je, opiekowała się nimi, dokarmiała, pielęgnowała w chorobie. Brat esesman, raz na zawsze postanowił rozwiązać problem „kłopotliwych” dzieciaków. Pewnego dnia, po którejś już groźbie słownej, wymierzył do nich i oddał strzał jednakże jego siostra w tej samej chwili własnym ciałem zasłoniła maluchy. Zginęła na miejscu. Pochowano ją na miejscowym cmentarzu, w białej sukni właśnie, symbolu niewinności, czystości i stanu panieńskiego. A od tamtego czasu, w księżycowe noce, gdy szumi wiatr, jeszcze dzisiaj można usłyszeć, dobiegający nie wiadomo skąd, żałosny płacz młodej kobiety.
W opisywanym miejscu rzeczywiście znajdował się cmentarz. Widać go na mapach topograficznych. Świadczą o tym także pozostałości. Znaleźć tam jeszcze można nieliczne fragmenty płyt nagrobnych i resztki murów, podpór ceglanych tworzących niewielkie rumowisko. Wszystko oczywiście porośnięte. Być może to właśnie ostatnie ślady po tejże kaplicy albo niegdysiejszym, okazałym grobowcu? Może grobowcu młodej dziewczyny w białej sukni...?! Hm... Legendo trwaj...
Kesz to mikrus ukryty na pływających kordach. Zawiera (jedynie!) logbook, w którym - szanowni keszerzy - własnoręcznym podpisem potwierdzacie, iż na własne uszy i oczy zapoznaliście się z legendą tego miejsca. Jeśli jednak dotrzecie na miejsce, w co nie wątpimy, znajdziecie TO czego szukacie. A i wskazówka Wam z pewnością pomoże...
Źródło:
Przeszłość w legendach zaklęta, Góra 2011, s. 76.
Heine Fritz, Heimatbuch des Kreises Guhrau/Schlesien, 1973, s. 392.
ryc. Pinterest.