Najpierw kolacja na łonie natury, potem noc pod gwiazdami, a właściwe część nocy bo zerwała się wichura z całkiem słuszną burzą i trzeba było się ewakuować pod schronisko. Problemem było tylko odnalezienie drogi, która zginęła w ścianie deszczu. Za to rano piękna słoneczna pogoda i powrót na miejscówkę na śniadanie w towarzystwie magicznych widoków i dzwonków pasących się nieopodal krów.