PZL.44 "Wicher"
PZL.44 "Wicher" - W 1935r. Ministerstwo Komunikacji złożyło zamówienie na nowoczesny samolot pasażerski, który mógłby zastąpić używane w owym czasie przez PLL LOT samoloty Douglas DC-2. W odpowiedzi Państwowe Zakłady Lotnicze przedstawiły projekt samolotu PZL.44 "Wicher" autorstwa inż. Wsiewołoda Jakimiuka. Warto zauważyć, że prace prowadzone nad "Wichrem" opóźniły o około rok powstanie myśliwca PZL.50 "Jastrząb".
Prototyp "Wichra" został oblatany 12 III 1938r. przez Bogusława Orlińskiego. Samolot miał nowoczesną konstrukcję, a osiągami znacznie przewyższał używane dotychczas samoloty Douglas DC-2. Niestety, w połowie 1938r. PLL LOT zakupiły amerykańskie samoloty Lockheed L-14H, o lepszych niż PZL.44 osiągach i tańsze od niego. W 1939r. anulowano zamówienie na serię 10 "Wichrów" (tak niewielka ilość zamówionych samolotów była m.in. przyczyną ich wysokiej ceny).
W 1939r. rozważano możliwość przeróbki "Wichra" na samolot rozpoznawczo-bombowy dalekiego zasięgu. Ostatecznie z tego pomysłu zrezygnowano i wersja bombowa oznaczona PZL.44B pozostała jedynie w fazie wstępnych prac projektowych.
Po wybuchu II wojny światowej prototyp "Wichra" ewakuowano 4 IX z Grójca do Lwowa, gdzie pozostawiono go z powodu awarii instalacji hydraulicznej podwozia. Samolot został przejęty przez wojska radzieckie i po naprawie przetransportowany do Moskwy.
Konstrukcja: całkowicie metalowy dwusilnikowy dolnopłat wolnonośny, podwójne usterzenie kierunku. Ciekawostką było zastosowanie po raz pierwszy w Polsce zgrzewania blach duralowych zamiast nitowania. Kabina mieściła 14 pasażerów oraz 2 osoby załogi. Podwozie chowane w locie. Napęd stanowiły 2 silniki gwiazdowe 9-cylindrowe Wright "Cyclone" GR-1820 G2 o mocy 736 kW (1000 KM). Śmigła trójłopatowe, metalowe.
Dane techniczne:
Rozpiętość |
23,80 m |
Długość |
18,45 m |
Wysokość |
4,80 m |
Powierzchnia nośna |
75 m2 |
Masa własna |
5990 kg |
Masa całkowita |
9500 kg |
Prędkość maksymalna |
374 km/h |
Pułap |
6000 m |
Zasięg |
1800 km |
Opracował: Paweł Szczepaniec
,, Zapaliło się zielone światło , można skakać , stanąłem u wrót i spojrzałem w dół . Gdzieś tam w dole było widać ogniska rozpalone na polanie , mój cel . Z ogromną determinacją pochyliłem się i runąłem w ciemność , wiatr zatykał oddech , dopiero kilometr nad ziemią otworzyłem spadochron . Pomimo starań zwiało mnie z 50 metrów na południe od znacznika lecz ostatecznie trafiłem w polanę , unikając drzew . Wraz z oczekującą grupą partyzantów szybko ukryłem czaszę do skrzyni a ją z kolei udało się wcisnąć pod wykrotem , mocno zasypując ziemią . Mogliśmy się oddalić i kontynuować zadanie , rozkaz to rozkaz , taki nas los . ''