Tutaj dnia 21 listopada pamiętnego roku 2020 poległ w trakcie akcji keszowóz.
Przygoda była niesamowita... A było to tak:
Był już wcześniej wspomniany 21 dzień listopada, rok 2020... W tym pamiętnym roku wszystko jest możliwe, więc wcale mnie nie dziwi to co się stało tego dnia.
Wybraliśmy się w te piękne i mało zaludnione okolice celem założenia keszy składających się na ścieżkę "W cieniu góry Brusno". Pogoda dopisywała (choć lekki przymrozek szczypał w nos). Wszystko szło zgodnie z planem. Po południu przyszła pora by się przemieścić. I wtedy BUM - okoliczne drogi zemściły się na keszowozie (dokładnie to co z nich wystawało). Uszkodzona miska olejowa nie pozwoliła na dalszą podróż. Po uczczeniu tej chwili kilkoma soczystymi wiązankami (których zacytować mi nie wypada) trzeba było zabezpieczyć wyciek i wykonać telefon po pomoc... I właśnie - wykonać telefon w środku lasu... Trzy telefony, każdy w innej sieci i... i pomidor!. Trzeba było zaliczyć spacer do miejsca odległego o ok. 3 km, by móc wykonać telefon. Po nawiązaniu kontaktu z cywilizacją to sprawy już potoczyły się w miarę standardowo, więc nie będę ich opisywał.
W oczekiwaniu na wezwaną lawetę padł pomysł, by założyć tutaj skrzyneczkę. Więc oto i ona!
Kesz nie wskazuje żadnego ciekawego miejsca (choć same okoliczności natury są niesamowite), ma on lekki wydźwięk humorystyczny i/lub terapeutyczny dla autora - takie pocieszenie w obliczy tragedii :)
Ach ten rok 2020...
Co do kesza:
- klipsiak,
- pod kordami,
- weź coś do pisania.