Od jego ostatniej wizyty w kościele minęło już kilka lat, ale Marian pamiętał ten dzień jakby wydarzyło się to wczoraj: ślub z Honoratą, walka z ostrą biegunką w przykościelnym szalecie, aż wreszcie odwołany ślub i ucieczka ze wsi. Oddech wściekłego sołtysa, notabene niedoszłego teścia czuł jeszcze przez kilka miesięcy (1). Swój azyl znalazł w okolicach Kwidzyna, tu się zaczepił i przez ostatnie tygodnie wiódł spokojne życie do momentu, gdy odkrył, że jego kuzyn prowadzi podwójne życie...(2)
Marian postanowił wynieść się z chatki przy wale. Zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i ruszył w drogę. Daleko jednak nie zaszedł, kilka kilometrów po przekroczeniu Wisły spotkał na drodze lokalnego sadownika w Opalenia. Facet miał nieopodal dawnej linii kolejowej Myślice - Szlachta swój sad, a w nim dorodne śliwy, jabłonie i grusze. Po kilku wymianach zdań rolnik zaproponował Marianowi pracę w sadzie i stancję na czas zbiorów. Marian pomyślał czemu nie, warto się zaczepić, tym bardziej w dalszym ciągu jest blisko do Kwidzyna, z którym mocno związał się emocjonalnie.
Już pierwszego dnia poznał w sadzie Stefana - syna sołtysa z okolicznych Widlic. Chłopak młody, jurny i do tego niezwykły kombinator. Zebrane przez nich owoce trafiały bezpośrednio do kwidzyńskiego WZPOW, jednak nie wszystkie...
Już drugiego dnia wspólnej pracy Marian został wtajemniczony przez jurnego Stefana w lewą produkcję trunków wysokoprocentowych. Stefan swoje rzemiosło wyniósł z rodzinnego domu. Ojciec przekazał mu tajemną wiedzę zakresu pędzenia bimbru z owoców, którą on teraz uskuteczniał w opaleńskim sadzie. Przez kolejne kilka tygodni Marian poznawał wszelkie tajniki sztuki bimbrownictwa, w tym proces fermentacji śliwek, destylacji, a także upędził swój pierwszy bimber z "węgierek".
Marian gotowe flaszki z bimbrem magazynował w XIX wiecznym, popadającym w ruinę kościele w Opaleniu. Po dogadaniu się z kościelnym urządził na strychu składzik z flaszkami. Kościelny jako dolę otrzymywał kilka flaszek, a że był łasy na tego typu trunki ta współpraca bardzo dobrze rokowała na przyszłość.
Pewnego dnia przerażony kościelny przybiegł do sadu i poinformował Mariana, że zapadła decyzja o likwidacji kościoła, a w jego miejsce miał powstać szpital.
Obaj szybko postanowili wyczyścić strychowy magazyn z bimbrem. Chcieli tego dokonać pewnego jesiennego piątku. Gdy weszli do kościoła, ku ich zdziwieniu ukazał się proboszcz.
- panowie zapewne na spowiedź, w końcu dziś pierwszy piątek miesiąca? - zagadał uradowany proboszcz.
Marian nie mógł zebrać myśli, rzekł tylko:
- eeeee, ttttak księże dobrodzieju.
Zatem zapraszam do konfesjonału.
Marian był już u kresu wytrzymałości, jego czoło oblewał pot, ręce się trzęsły, nie mógł z siebie wykrztusić ani jednego słowa. Postanowił jednak dla niepoznaki udać się do konfesjonału i jakoś wyspowiadać.
- Panie zgrzeszyłem - zaczął Marian
Na to ksiądz bez ceregieli mu odpowiedział:
- Marian, czy ty myślałeś, że ten magazyn na strychu umknie mojej uwadze?
Marianowi zaczęły puszczać nerwy, nie wiedział co odpowiedzieć, wydukał jedynie:
- Ppppprzebacz mi Panie....
Na co proboszcz odpowiedział:
- Dobra Marian, nie pitol i zluzuj tyłek. Zabierz to co Twoje, a staremu i samotnemu księdzu odpal ze dwie skrzyneczki i jesteśmy kwita!
Uradowany Marian wraz kościelnym udali się na strych celem opróżnienia magazynu. W pewnym momencie, jakby emocji na ten dzień było za mało, kościelny przez nieuwagę zamiast po belkach wszedł na deski i niewiele brakowało, aby spadł na posadzkę kościoła, gdy pod jego nogami pękły deski, a on zawisł pod sufitem. W ostatniej chwili Marian wyciągnął rękę i uratował swego towarzysza.
Po kilku godzinach magazyn został opróżniony, ale Marian wiedział, że zostało coś jeszcze wyjątkowego na strychu. Postanowił wrócić po ostatnią flaszkę, która tam jeszcze została, a konkretnie tą jego pierwszą, wyjątkową i debiutancką. Ukrył ją w starym przewodzie kominowym nad dawnym ołtarzem. Po rozliczeniu się z proboszczem, pożegnawszy kościelnego udał się na spoczynek do swojej stancji.
UWAGA! Skrzynka niebezpieczna. Nie wchodź bez asekuracji, stąpaj po grubych belkach!!!
Przypisy:
(1) - Dokąd Marianie?
(2) - Marian Kwidzyniakiem