Podczas drugiej próby zajęcia Rawicza kompania koźmińska i kompania słupecka podążając w stronę Szymanowa nagle pojawił się konny ordynans od dowódcy odcinka, który oznajmił, że Szymanowo zajęte. Wśród powstańczych oddziałów zapanowała radość i euforia. Dowódca kompani koźmińskiej Lorkiewicz na wszelki wypadek ubezpieczył się tak z frontu jak i po bokach. Powstańcy zostali dostrzeżeni jakieś 500 metrów od wsi i powitani ogniem czterech karabinów maszynowych i dwóch moździerzy. Miejscowość była broniona przez dwie kompanie Grenschutzu oraz straż lokalną (Burgerwehr). Powstańcy rozwinięci w tyralierę, rozpoczęli atak, który początkowo zapowiadał się pomyślnie. Niestety Polacy nie posiadali odpowiedniej siły ognia by stłumić ostrzał przeciwnika. Natomiast przeciwnik użył min naftowych - prekursor napalmu “...jeden z towarzyszy trafiony został w pobliżu mnie odłamkami takiej miny i począł płonąć. Ciężko ranny wyniesiony został z placu boju....”Atak utknął ok. 150 m. przed Szymanowem więc dowódca wydał rozkaz do odwrotu.
Traf chciał, że w tym samym czasie od północnego wschodu na Szymanowo uderzyła kompania pleszewska. Jej atak częściowo się powiódł i zdołano opanować północny kraniec wsi wraz z cmentarzem. Jednak wyczerpani wcześniejszym bojem o Sarnowę pleszewiacy nie byli w stanie kontynuować natarcia. Ponadto we wsi stacjonowała kompania Grenschutzu z Rawicza, na której w głównej mierze spoczął ciężar obrony. Kompania złożona była ze starszych wysłużonych obywateli Rawicza jednak obroniła Szymanowo i wyrzuciła wroga z powrotem. “...odważny dowódca, porucznik d. R. Eckert, fabrykant z Rawicza znalazł tu bohaterską śmierć..” Powstańcy na pomoc wezwali odwód w postaci kompani góreckiej. Ta jednak nie podjęła próby ataku a skupiła się jedynie na ostrzeliwaniu Szymanowa. Niestety nie wzięła ona pod uwagę faktu, że na linii ognia znajdowała się kompania pleszewska. Incydent ten spowodował wrogość między kompaniami. Natarcie na Szymanowo nie powiodło się.