Znalazłem się w tej nieznanej mi dotychczas części Lubelszczyzny całkiem przypadkowo, towarzysząc koledze w odwiedzinach u brata. Była to zaledwie doba, z niedzieli na poniedziałek. Wystarczająco jednak długo, by mnie to miejsce oczarowało. Bazę stanowiła gminna wieś Dzierzkowice, malowniczo położona i przepięknie utrzymana. Dzięki Januszowi poznałem bogatą historię okolicy i cały szereg interesujących miejsc. Powrócę tam z pewnością.
Zakładania skrzynek nie planowałem, ale nie oparłem się pokusie, by chociaż pięć na szybko zainstalować. Część z nich leży na rowerowym szlaku lessowym, będącym pod opieką szkolnej młodzieży. Może to zachęci ich do połączenia trasy rowerowej z geościeżką dla poszukiwaczy spod znaku opencachingu. Proponuję nazwę ścieżki: "Zauroczenie Lubelszczyzną - Dzierzkowice i okolice". Zapraszam do współpracy.
Ten młyn ma swój niepowtarzalny klimat ponieważ mimo obecnego napędu elektrycznego, nadal wita nas charakterystycznym szumem wody przepływającej pod mostkiem i spadającej tuż przy młynie na niższy poziom. Uroku temu miejscu dodają stawy tonące w otaczającej zieleni.
Szkoda, że nie pozostawiono na pamiątkę starego młyńskiego koła, napędzanego przez wodę. Jest to bowiem techniczna ciekawostka. Widziałem kilka zabytkowych młynów, ale jak pamiętam, każdy z nich napędzany był kołem tzw "nasiębiernym" co oznaczało, że woda spadała na łopatki od góry. To zaś wymagało budowy toru wodnego o znacznej różnicy poziomów przed i za kołem. Tutaj użyto koła "podsiębiernego". Jest to na tyle wygodniejsze, że woda przepływa pod kołem poruszając dolne w danym momencie łopatki. Takie rozwiązanie nie wymaga budowy stopnia wodnego bo wystarczy naturalny spadek dna rzeki, a wodę pod koło kieruje się przegrodami w poziomie płynącej wody przy niewielkim jej spiętrzeniu.