Skąd się wzięła nazwa dawniej miasta a teraz wsi Wojsławice? Historycy twierdzą, że od imienia jakiegoś Wojsława, a że Wojsławów w Polsce średniowiecznej było co nie miara to znalezienie tego konkretnego jest, jak dotąd, niemożliwe. Kim był i kiedy żył szlachetny Wojsław, założyciel Wojsławic pozostaje tajemnicą. Znany pisarz Andrzej Pilipiuk w swojej książce pt: "Anegdoty wojsławickie" przedstawia swoją wersję dobrze nam znanej legendy, a leci to tak:
Gdy świat zazielenił się wiosną, stary Maćko położył się na ławie pod rozkwitającą lipą, westchnął i umarł. Czy nazbyt się zmordował, idąc z widłami na niedźwiedzia? Czy może zimny wiatr go przewiał, gdy po upojnej nocy w stogu siana wracał od sąsiadki do swej chaty? A może i inna tego była przyczyna… Czterej synowie siedli przy stole i w milczeniu popijali bimber na miodzie. Popatrywali przy tym smutno przez okno, gdzie pierwsza trawa porastała niedawno usypany kurhan.
— Ano, bracia — rzekł wreszcie najstarszy syn, Lech — Nie ma się co zasiadywać. Wezmę miecz ojca i pójdę szukać szczęścia tam, gdzie słońce zachodzi. Gleby tam żyzne, ryb obfitość w jeziorach, a lasy pełne zwierza.
— Ja wezmę tatową włócznię i pójdę na południe — rzekł Czech. — Tam, gdzie góry rodzą cenne kruszce, a zimy lżejsze niż u nas…
— Ja wezmę tatową maczugę i pójdę na wschód, gdzie stepy aż po horyzont bujna trawa porasta, dla wyżywienia moich stad — zadecydował Rus.
— Szerokiej drogi drodzy moi. Bierzcie z komory, co tylko potrzebujecie. Ja zatrzymam sobie jedynie tatową siekierę i pług. Ale zostaję tutaj — rzekł najmłodszy noszący imię Wojsław. Starsi bracia wstali jeszcze przed świtem, popili serwatki, by ból głowy uśmierzyć, odziali się, uściskali najmłodszego i powędrowali. Poszli daleko, daleko. Z czasem każdy z nich założył własne państwo. Zostali książętami. Spadły na nich rozliczne obowiązki. Musieli podbijać nowe ziemie, odpierać najazdy Wikingów i Awarów, drzeć podatki, dusić nałożnice w haremach, wprowadzać biurokrację i urbanizację, wytyczać szlaki handlowe… Bywało, że pod koniec znojnego dnia padali bez czucia na swe książęce łoża, by przed świtem zerwać się i wypełniwszy obowiązki dynastyczne, od razu, bez śniadania nawet, gnać do wypełniania obowiązków
państwowotwórczych. Ne raz i nie dwa pluli sobie w brody, że mogli zostać w domu, ale zachciało im się szukać przygód po
świecie… A ten najmłodszy, ale zarazem najmądrzejszy, żył wolny od trosk i zmartwień, które niesie szeroki świat i światowe życie.
A w wolnych chwilach, których miał do wypęku, płodził dzieci, karczował las, podorywał sąsiadom miedze, powiększając areał. Obok jego chaty wyrosły domy jego synów, zięciów, wnuków i prawnuków, a z czasem nową osadę nazwano jego mieniem — i tak powstały nasze Wojsławice.
Ponieważ wiele wsi posiada legendy o pochodzeniu od czasów nieomal Adama i Ewy, uznałem, że nie będziemy gorsi i wymyśliłem tę opowiastkę pozbawioną jakichkolwiek podstaw historycznych.
Co do skrzynki: Mikrus w większym maskowaniu. Jeden wjazd na łąkę, drugi wjazd na łąkę, a pomiędzy kesz.