Zainspirowany kilkoma keszami pokazującymi w Polsce różne naj, pomyślałem że czas i na Białystok. Nie trzeba chyba zbyt wiele tłumaczyć, tytuł wyjaśnia wszystko. Tylko jak tam dotrzeć. Są dwa sposoby. Łatwiejszy od wsi Leńce, przejeżdżamy między dwoma siedliskami, parkujemy i przechodzimy mostkiem, co samo w sobie jest już atrakcją. Przy odrobinie uwagi mostkiem da się przejść z rowerem co zostało osobiście przeze mnie spraktykowane. Drugi, trudniejszy bo dłuższy, a przynajmniej dla zmotoryzowanych (bo rowerem można przejechać do samego kesza, a auto trzeba zostawić we wsi) od wsi Osowicze. W punkcie N53 10 886 E23 07 300 skręcić w polną drogę i trzymać się jej aż do kesza. Jest ona nawet zaznaczona na mapie google. Ogólnie miejsce bardzo malownicze, znakomite na mały piknik. Można też trafić na przeprawę krów przez rzekę, widok zupełnie jak na klasycznych westernach. Na pierwszej fotce zabudowania widoczne w oddali to nie Białystok, a wsie Sielachowskie i Osowicze. Granice Białegostoku dochodzą tutaj klinem.
Kesz to pojemnik 0,2l w trochę większym maskowaniu. Poziom trudności może się zwiększyć przy pełnej wegetacji roślin, albo przy dużych opadach śniegu.