Miejsce niczym specjalnym się nie wyróżniające, ale to jedyny przejazd kolejowy z szlabanami, który przetrwał na linii kolejowej nr 37. I tu mógłby opis się zakończyć, ale jak mawiał Zenon Laskowik "w związku z rozwojem usług, handlu i komunikacji .... bawiąc uczyć, ucząc wychowywać, wychowując bawić"
W Polsce przejazdy kolejowe dzielimy na sześć kategorii, oznaczonych od litery A do F. Nie wchodząc w szczegóły najwyższą kategorię A mają przejazdy, gdzie ruchem kieruje dróżnik czy też nastawniczy. Drugą kategorią B są przejazdy z samoczynnymi rogatkami. I do którejś z tych dwóch kategorii należy ten przejazd. Podejrzewam że do A, a rogatki opuszcza nastawniczy z posterunku nieopodal stacji Białystok. Dalej mamy kategorię C, czyli jedynie sygnalizacja świetlna i dźwiękowa o zbliżającym się pociągu. D to zupełnie niestrzeżone przejazdy, jedynie ze znakiem STOP. E to z kolei przejścia dla pieszych wyposażone w barierki, czy labirynty. I ostatnia kategoria F to przejazdy na drogach wewnętrznych.
W styczniu 2018r. na przejściach i przejazdach zginęło 5 osób. Jeszcze rozumiem wypadki na kategoriach C do F. Przemęczenie, czasem ogromne kłopoty które zaprzątają głowę i człowiek nawet nie zauważa, że wjeżdża na tory. Jednak zupełnie nie rozumiem jak można wjechać pod pociąg mimo opuszczonych szlabanów. Kilka filmików na youtube uświadomiło mi że źle pojęta kreatywność niektórych kierowców i pieszych przerasta moją wyobraźnię. Niestety zdarzają się też przypadki, że dróżnik sobie popije, ale może też przecież zasłabnąć i szlabany mimo że są, to nie zostaną opuszczone. Trzeba pamiętać że nawet wtedy pociąg ma pierwszeństwo. Dobrze więc choć zerknąć na boki mimo, że rogatki są w górze.
Kierowcom dla przypomnienia podpowiem, że część o przejazdach kolejowych jest w art.28 PoRD. Jak na znaku ostrzegawczym jest ciuchcia, to znaczy, ze przejazd jest bez zapór, a jak płotek to są rogatki. I te białe prostokąty z jedną do trzech ukośnych, czerwonych kresek, to nie odpowiednio odległość od przejazdu od 300 do 100m. ale podział odległości od przejazdu na trzy części, różny w zależności od warunków drogi.
Co do kesza to miejski mikrus. Typowy aż do bólu. Trzeba zabrać coś do pisania.