Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Nieistniejąca Bocznica Kolejowa Do Obozu Zaglady - Treblinka - OP8MUW
Właściciel: Greg30
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 117 m n.p.m.
 Województwo: Polska > mazowieckie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Normalna
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 06-07-2017
Data utworzenia: 05-07-2017
Data opublikowania: 06-07-2017
Ostatnio zmodyfikowano: 09-07-2017
28x znaleziona
5x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 0 obserwatorów
114 odwiedzających
19 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Dostępna rowerem  Szybka skrzynka  Weź coś do pisania  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp  Miejsce historyczne 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

.

Ostatni przystanek - droga niewinnych istnień do śmierci, której historia częściowo została zatarta przez upływ czasu, a ostatnio przez modernizację drogi Małkinia - Siedlce. Dawniejsza linia kolejowa została zlikwidowana, w jej miejsce wybudowana odcinek solidnej aswaltowej trasy w kierunku Kosowa Lackiego.

Miejsce, które chciałbym pokazać to nie istniejąca już bocznica kolejowa prowadząca do obozu zagłady. Jej początek miał miejsce już na nieistniejącym dworcu kolejowym w Treblince

Ta ziemia skrywa tajemnice, które jeszcze kilka lat temu były opowiadane przez żyjących mieszkańców okolicy. Żyjących i pamiętających pozostała już garstka. Ciśnie się na usta wiele słów, myśli przeplatają się w szybkim tempie, historia przykra, pełna ludzkiego cierpienia i męki.

Nie zapominajmy o takich miejscach i tej historii. Ludzie ludziom zgotowali ten los. 

Dworzec kolejowy Treblinka wydawać się mógł zwykłym, prostym, niczym nieodbiegającym od pozostałych dworców. Jednak jego historia kryję losy kilku milionów istnień straconych w obozie. Wagony pchane przez lokomotywy z całej Europy zatrzymywały się na dworcu w miejscowości Treblinka, tam skład kolejowy liczący nawet 60 wagonów, dzielono po 20. Przepinano do lokomotyw manewrowych, które pchając wagony przez bocznicę kolejową prowadziły tysiące istnień na zagładę .

Fragment wspomnień Franciszka Ząbeckiego, zawiadowcy stacji w Treblince, na temat pierwszego transportu do obozu zagłady w Treblince.

F. Ząbecki: Wspomnienia stare i nowe. Warszawa 1977, s. 38-41. :

" Dnia 22 lipca 1942 r. otrzymaliśmy na stacji Treblinka telegram, zapowiadający kursowanie pociągów wahadłowych z Warszawy do Treblinki z przesiedleńcami. Pociągi będą składać się z 60 wagonów krytych. Pociągi po rozładowaniu miały być kierowane do Warszawy. Zdumienie było ogromne. Dziwiliśmy się, co to za przesiedleńcy. Gdzie będą mieszkać i co będą robić? Wiadomość tę kojarzyliśmy z tajemniczymi budowlami w lesie.
Dnia 23 lipca w czwartek w 1942 r. w godzinach rannych wyszedł z Małkini pierwszy transport z „przesiedleńcami”. Biegnący pociąg dał znać o sobie już z daleka nie tylko dudnieniem kół po moście na Bugu, ale i gęstymi strzałami z karabinów i automatów, oddawanych przez konwojentów pociągu. Pociąg jak gad złośliwy wtoczył się na stację. Był załadowany Żydami z getta warszawskiego.
(...) Na stacji oczekiwało czterech SS-manów z nowego obozu. Jeden z nich był z psem. Przyjechali samochodem wcześniej i zaraz dopytywali się jak daleko od Treblinki znajduje się „Sonderzug mit Umsiedlern”. O wyjściu pociągu z Warszawy byli już powiadomieni. W kilka minut po SS-manach przyjechał drezyną motorową kierownik stacji opiekuńczej Sokołowa Podlaskiego Blechschmidt i jego pomocnik Teufel. Niemieccy kolejarze przyjechali, aby dopilnować sprawnego podstawienia wagonów do obozu. Na stacji oczekiwał parowóz przetokowy lżejszego typu, też w dyspozycji odgórnej. Wszystko było w szczegółach przemyślane i przygotowane.


Pociąg składał się z 60 wagonów krytych, zatłoczonych ludźmi. Byli tam starzy, młodzi, mężczyźni, kobiety, dzieci i niemowlęta w betach. Drzwi wagonów były zaryglowane, okienka okratowane drutem kolczastym. Na stopniach wagonów z jednej i drugiej strony pociągu, a nawet na dachach stało i leżało kilkunastu SS-manów z automatami gotowymi do strzału. Dzień był gorący, ludzie w wagonach mdleli. Konwojenci SS-mani z zakasanymi rękawami wyglądali jak oprawcy, którzy po wymordowaniu swych ofiar umyli zakrwawione ręce i przygotowywali je do uśmiercania nowych. Bez słowa zrozumieliśmy tragedię, ponieważ „przesiedlanie” ludzi do robót nie wymagało tak obostrzonego konwoju, tymczasem tych ludzi transportowano jak niebezpiecznych zbrodniarzy.


Po przybyciu transportu w SS-manów wstąpił jakiś szatański duch; to wyciągali pistolety, to chowali i znowu wyjmowali, jakby chcieli od razu strzelać i uśmiercać, to zbliżali się do wagonów, uciszając krzyczących i lamentujących, to znów klęli i wrzeszczeli.(...) Na wagonach widoczne były napisy kredą, określające ilość osób w wagonie, a więc: 120, 150, 180, i 200 osób. Obliczyliśmy później, że ogólna liczba osób w pociągu na pewno sięgnie około 8-10 tysięcy ludzi. „Przesiedleńcy byli niesamowicie stłoczeni w wagonach. Wszyscy musieli stać pozbawieni dostępu powietrza i możliwości załatwienia potrzeb naturalnych. Jechali jak w rozgrzanych piecach. Wysoka temperatura, brak powietrza, upał wytworzyły warunki nie do wytrzymania nawet przez zdrowe, młode i silne organizmy. Z wagonów dobywały się jęki, krzyki i płacz, wołanie o wodę, o lekarza. Słychać było i protesty: „Jak można tak nieludzko traktować ludzi? Kiedy nas wreszcie wypuszczą z wagonów?”. Przez niektóre okienka wyglądali przerażeni ludzie, pytając z nadzieją w głosie: „Czy jeszcze daleko do majątków rolnych, gdzie będziemy pracować?”


"Cała stacja wypełniła się jękiem i krzykiem kilku tysięcy ludzi. Przez okienka wyrzucano nieczystości. Z wagonów unosiła się para, mimo że dzień był upalny. Ludzie w wagonach byli porozbierani. Ludność z pobliskich chałup, a w szczególności kobiety przynosiły wodę wiadrami, podając spragnionym, zawodząc i płacząc nad ich losem. W początkach Niemcy nie reagowali na postawę ludności, byli tym zaskoczeni. Nawet Blechschmidt polecił, aby maszynista parowozu przejeżdżał po sąsiednim torze, a pomocnik, aby dawał z tendra wodę. Konwojenci SS-mani dopiero przy następnych pociągach zabronili podawania wody i zbliżania się do pociągu. Do bardziej wytrwałych w niesieniu pomocy oddawano strzały ostrzegawcze, a następnie biciem kijami i kolbami rozpędzano ich. (...) Od tego czasu podawanie wody było zabronione pod karą śmierci. (...)
Z przybyłego transportu odczepiono 20 wagonów i parowóz przetokowy zaczął spychać wagony konwojowane przez część SS-manów do obozu. Pozostałe na stacji wagony w dalszym ciągu były strzeżone przez SS-manów. Po wyładowaniu ludzi w obozie wagony powróciły na stację. To samo powtórzyło się z następnymi wagonami tego pociągu. Po powrocie pierwszych próżnych wagonów z obozu zaczęliśmy się domyślać, że jest to obóz zagłady, obóz śmierci. Wieść tę podawano sobie w tajemnicy i z przerażeniem, gdyż nikt nie chciał i nie mógł zrozumieć, że to może być prawda. Prawda była jednak oczywista. Sam słyszałem krzyki nieszczęśliwych i strzały z karabinów maszynowych dochodzące z obozu. (...)
Od dnia 23 lipca 1942 r. przybywały codziennie nowe transporty – pociągi śmierci. Było ich po trzy, cztery, a nawet pięć pełnych składów po sześćdziesiąt wagonów każdy. Transporty z Żydami nadchodziły z Warszawy, Radomia, Kielc, Włoszczowy, Sędziszowa, Częstochowy, Szydłowca, Kozienic, Sandomierza, Siedlec, Łukowa, Międzyrzeca Podlaskiego, Łochowa, Białegostoku, Grodna, z Prostek, Sokołowa Podlaskiego, Węgrowa, Sadownego, Kosowa Lackiego.

Z opowieści telewizyjnej  „Ostatni świadek Treblinki” p. Samuel Willenberg mówił, że jadąc tą bocznicą, niektórzy jeńcy po raz pierwszy przejeżdżali przez las. Z jednej strony paradoks tej podróży polegał na uroku, zapachu, bliskości i piękna lasu z drugiej ostatnia podróż w większości nieświadomych swojego losu ludzi. Samuel Willenberg, ostatni ocalały z obozu zagłady w Treblince zmarł w wieku 93 lat w 2016r.

Trafiając do obozu skłamał ,że jest murarzem, ocalał dzięki uporowi i szczęśliwym trafom. Pracował przymusowo przy segregacji ubrań w obozie, uciekł w trakcie buntu jeńców, postrzelony w nogę ukrywał się w okolicznych wioskach. Z podrobioną tożsamością pojechał do Warszawy, gdzie odnalazł ojca- udającego niemowę, bo miał bardzo słaby akcent niemiecki. Brał udział w powstaniu warszawskim. Człowiek z charakterem prawdziwego wojownika,

Zdjęcia dworca i okolicy zamieszczone są w linku poniżej:

https://www.bazakolejowa.pl/index.php?dzial=stacje&id=1178&okno=galeria

Wywiad z kolejarzem Henrykiem Gawkowskim - pomocnik maszynisty

https://www.youtube.com/watch?v=WogiieEYlkc

Ocalony z obozu :

https://www.youtube.com/watch?v=LeMbr5If8i8

Odrobina historii :

http://www.gimzareby.neostrada.pl/historia_treblinka.htm

Kesz to średniej wielkości pojemnik ukryty lekko w ziemi przy pniaku.

UWAGA : Pokrywka gwintowana, odkręcaj, nie szarp.

 

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
Bocznica
Bocznica 2
Spoiler
Wpisy do logu: znaleziona 28x nieznaleziona 5x komentarz 0x Wszystkie wpisy