"Krążą pogłoski, że chcą wymordować wszystkich chorych i niepełnosprawnych. W połowie lutego 1940 roku sołtys przynosi pisemny nakaz zawiezienia nas w dniu 20 lutego do odległego o pięć kilometrów Ościsłowa na rzekome badania lekarskie. Co działo się w naszym domu, przez tych kilka dni, pominę milczeniem, choć mimo iż minęło od tamtej pory już ponad pół wieku, doskonale pamiętam każdą chwilę wówczas przeżytą. Nie zostaliśmy zamordowani w ościsłowskim lesie, dzięki bohaterskiej postawie naszych rodziców, dzięki ich rodzicielskiej miłości. Tatuś pojechał do Ościsłowa sam, a mamusia razem z nami, modląc się na klęczkach, czekała. Jeśli przyjadą po nas – mówiła – to zginiemy wszyscy razem.
Inne były jednak plany Bożej Opatrzności względem nas i bramy piekielne Jej nie przemogły. Niemcy nie zatrzymali tatusia, lecz grożąc karami, odesłali do domu. Od tamtej chwili, aż do końca okupacji, rodzice musieli nas ukrywać."
"Cały las jest usłany grobami. To chyba największe tego typu cmentarzysko na północnym Mazowszu. Taki ”mały Katyń”, gdzie skrytobójczo mordowano."
Skrzynka założona spontanicznie podczas powrotu z ciechanowskiego keszowania, więc nie spodziewajcie się bajerów i patentów rodem z amerykańskiego jutuba. Kesz schowany poza terenem cmentarza, na współrzędnych, w razie czego spojler rozwieje Wasze wątpliwości. Maskujemy i szanujemy tak, jakby to było nasze.
Powodzenia!