Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
ostrzelany domek w Szczytnie - OP8GN9
Właściciel: Mixer200
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 101 m n.p.m.
 Województwo: Polska > wielkopolskie
Typ skrzynki: Nietypowa
Wielkość: Mała
Status: Zarchiwizowana
Data ukrycia: 10-06-2016
Data utworzenia: 10-06-2016
Data opublikowania: 10-06-2016
Ostatnio zmodyfikowano: 16-06-2016
4x znaleziona
0x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 0 obserwatorów
8 odwiedzających
0 x oceniona
Oceniona jako: b.d.
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Opis PL

10 lipca 1940 r.

Dawno nie pisałam. Tyle się działo!

Może zacznę od drugiego dnia. W miejscu, w którym się znajdowałam nie spotkałam żadnego człowieka. Zaś głód doskwierał. Poza tym miałam badać dzieje ludzkości, a tam żadnej ludzkości nie było. Dlatego weszłam do śluzy i wyszłam w innym czasie. Przed sobą ujrzałam kobietę. Jej wygląd był zdumiewający. Nie miała makijażu! Była boso, ubrana jedyna w prostą białą koszule i spódnicę – w naszych czasach takie ubrania można widywać na pokazach najodważniejszych projektantów. W rękach trzymała osobliwy przedmiot. Było to metalowe ostrze w kształcie półksiężyca na krótkim, drewnianym trzonku. Niestety nie zdążyłam się spytać, do czego on służy. Ledwie wyszłam z tych zarośli, a kobieta zaczęła krzyczeć w niebogłosy. Wołała ratunku. Nie jestem pewna, ale chyba usłyszałam wśród jej wrzasków ,,Dziwożona!...” Szybko musiałam się wrócić do śluzy i w ten sposób przeniosłam się w inny czas.

Nieprzyjemna przygoda, ale to nauczka dla mojej lekkomyślności. W następnym czasie, w którym się znalazłam, nauczona doświadczeniem, że nie należy afiszować się tym, że jestem podróżniczką z przyszłości aż do wieczora obserwowałam budynki ludzi, które spotkałam w pobliżu, gdzie wyrzuciła mnie śluza.

Kolejnego dnia wzięłam ubrania, które pewna kobieta wywiesiła mokre na długim sznurze między dwoma drzewami. Na drugi dzień tak ubrana poszłam do tego domostwa. Państwo, którzy mnie gościli byli niezwykli mili i uprzejmi. Później dowiedziałam się, że miejscowość, w której się znajduje, nazywa się ,,Szczytno”. Człowiek, u którego przebywałam zabrał mnie na wzgórze, skąd rozlegał się widok na okolicę. Powiedział mi, że tam w zeszłym roku (12-13 września 1939 roku) miała miejsce bitwa wojsk niemieckich i polskich. Przekazywał mi to, czego sam był świadkiem, lub usłyszał od innych. Spisuje to, co usłyszałam łącząc w jedną wiele relacji, o których mi mówił.

Niemcy, w których doszedł do władzy Adolf Hitler zaatakowały Polskę 1 września 1939 r. W dniach 9-12 września 1939 r. polska armia zaatakowała lewe skrzydło niemieckiej armii przemieszczającej się w kierunku Warszawy. W tym czasie na terenie powiatu włocławskiego krwawe walki toczyły Dywizje Piechoty Armii Pomorze powstrzymując niemieckie Dywizje Piechoty. Niemieckie wojska miały ogromną przewagę liczebną. Wielokrotnie wdzierało się w polskie pozycje obronne. Jednak Polacy, którzy byli dość dobrze okopani na wzgórzach odpierali wszystkie natarcia. Z każdym razie spychali wykrwawione oddziały wroga na pozycje wroga. Często odwrót niemieckich żołnierzy przybierał formę panicznej ucieczki z pola walki pod ogniem broni ciężkiej i atakach polskiej piechoty. W czasie walk ponad 100 żołnierzy niemieckich dostało się do polskiej niewoli. Straty wyniosły około 180 poległych żołnierzy niemieckich i około 130 żołnierzy polskich. Bitwa pod Szczytnem wpłynęła znacząco na przebieg kampanii wrześniowej. Zmusiło to niemieckie dowództwo do szukania możliwości przełamania polskiej obrony w innym miejscu.

Mój gospodarz pokazał mi nawet ślady kul na swoim domostwie. On w tym czasie znajdował się kilka kilometrów dalej, u swojej rodziny. Po powrocie do domu spotkał makabryczny, przerażający widok. Mnóstwo niepochowanych ciał żołnierzy polskich. Leżeli tam, gdzie zginęli. Polegli Niemcy byli pochowani, ale tak płytko, że w wielu miejscach wystawały im buty z ziemi. Razem z innymi mieszkańcami okolic na polecenie władz niemieckich wykopali kilkanaście zbiorowych mogił, gdzie znosili poległych - osobno Polaków, osobno Niemców. Wiosną Niemcy swoich poległych przenieśli na niemiecki cmentarz z I Wojny Światowej w Borzymiu (gdzie już byłam w innym czasie).

W trakcie obiadu (byłam na niego zaproszona) przyszedł ktoś, mówił, że coś o jakiś trumnach, przenosinach... Poproszony przeze mnie o wyjaśnienie gospodarz wytłumaczył, że jakoś na wiosnę rozniosły się pogłoski, że Niemcy chcą zrównać z ziemią polskie mogiły, gdyż przeszkadzają w uprawie ziemi. Grupa mieszkańców uzyskała zgodę na przeniesienie ciał polskich żołnierzy pod warunkiem, że zrobią to sami, na własny koszt i w ciągu jednej nocy. Polacy z własnych składek zakupili deski na trumny a na przenosiny wyznaczyli na noc z 9 na 10 lipca. Postanowiłam pomóc.

Przez tę noc dokonaliśmy ekshumacji 110 zwłok i przenieśliśmy je na cmentarz w pobliskim Boniewie. Poznałam wówczas pana Józefa Jabłońskiego, gminnego urzędnika z Boniewa, który stanął na czele mieszkańców pragnących uchronić przed zbezczeszczeniem zwłok polskich bohaterów.

Sama się dziwię, że zdążyliśmy.

Dziwię się też, że nie umiem napisać żadnego komentarza po tym, w czym uczestniczyłam. Nie wiem już, co czuje – czy dumę, czy może obrzydzenie, czy strach... Wiem tylko, że czuje ogromne zmęczenie fizyczne. Chyba pora, żebym przeniosła się do innego czasu.

Wpisy do logu: znaleziona 4x nieznaleziona 0x komentarz 0x Wszystkie wpisy