Dwór w Święcicach jest budynkiem murowanym z cegły, podpiwniczonym. Założony na planie prostokąta, z ryzalitami na osi. Od frontu płytki ryzalit kryjący wejście, poprzedzony portykiem wspartym na czterech wybrzuszonych, zdwojonych kolumnach. Ponad nim w części środkowej niewielka drewniana facjata nakryta dwuspadowym daszkiem. Od strony ogrodu ryzalit w formie połowy sześcioboku. Nad nim taras z zadaszeniem namiotowym wspartym na kolumnach ustawionych na wysokich bazach. Święcice objęli we władanie Zygmunt i Zofia Morstinowie po ślubie w 1917 roku. W 1921 roku wprowadzili się do nowego, przestronnego dworu. Z jakim zachwytem wspomina go Zofia Starowieyska-Morstinowa. "Bo spokój, cisza i słodycz były tylko tam - w Święcicach". I dalej pisze, jak po powrocie z trudnych rozmów z dłużnikami, bankami lub też urządnikami ogarniała ją radość powitania, otaczała czuła troskliwość. "Cały rytm świata zmieniał bieg: z zasapanego, gorączkowego stawał się powolny i kojący. Przez nieproporcjonalnie wielkie okna naszego domu patrzyłam - nigdy tym widokiem nie zblazowana - w kwitnące krzewy różane. W takie, już wówczas nawet niemodne, sztamowe, wysokopienne róże-drzewka, okryte kwiatem z niebywałą hojnością. Te olbrzymie bukiety tkwiły w wielkich oknach . Poza nimi widać było właściwie tylko - niebo. Tyle nieba, co z tych olbrzymich okien naszego nigdy nie wykończonego domu w Święcicach - nie widziałam już nigdy z żadnego okna." W Święcicach była jej proza i poezja życia.
Po wojnie w dworku funkcjonowała szkoła podstawowa.
Obecnie znajdują się tam nowi lokatorzy. Piwnice zajmują lisy, parter kuny, a na piętrze rozgościła się płomykówka-tajemnicza sowa.
Kordy prowadzą do skrzyneczki ukrytej dosyć ewidentnie. Wewnątrz znajduje się info, gdzie właściwej skrzyni spodziewać się należy. Nie obejdzie się bez urbexowych smaczków, zatem warto zaopatrzyć się w latarkę.
Budynek w złym stanie nie jest, niemniej jak to w urbexie czasem coś tam posypać się może. Wchodzisz na własną odpowiedzialność.
Powodzenia!