PREZENTUJE
"CZEKAJĄC NA POWRÓT OJCA"
Pamiętacie stres jaki towarzyszył zbliżającym się zebraniem w szkole? Te nerwowe odliczania od czasu zamknięcia się drzwi za Rodzicem? Te nerwowe przebieranie z nogi na nogę w oczekiwaniu na powrót. Wyglądanie przez okno czy już wraca Rodzic i próby wywnioskowania z twarzy w jakim jest nastroju? A spoglądanie na toczącą się powoli wskazówkę zegarka (do tej pory nie wiem czy czas oczekiwania na powrót nie był magiczny i zegarki właśnie wtedy nie chodziły wstecz...). Ja w każdym bądź razie ten czas doskonale pamiętam. Emocje (niekoniecznie pozytywne) były olbrzymie...
I podobnie czuł się Romek - mały bohater naszej opowieści. Zebranie zbliżało się nieubłaganie więc stres Romka rośnie niemalże z każdą minutą. A wywiadówka już za kilka dni... Ale czego Romuś tak się obawiał? Romek był bardzo słaby z języka polskiego. Więc żadną nowością było dla niego, że po raz kolejny bardzo słabo napisał dyktando. Jednak tym razem zastanowił się i zamiast oddać je do sprawdzenia dla Pani Nauczycielki to w bardzo sprytny sposób je ukrył. Jednak Romek mimo, że z rodzimego języka orłem nie był, to w ciemię też nie był bity. Brak dyktanda na biurku nauczycielki po skończonej lekcji byłby jednoznaczny z nieobecnością Romka na lekcji. A z dwojga złego to właśnie takie wyjście wolał młody nieuk. Ale co to da, że Romek nie był na lekcji? Przecież to nieobecność. Nieobecność nieusprawiedliwiona. I tutaj właśnie pojawia się geniusz umysłu naszego nicponia. Romuś otóż to dyktando pisał jak wszyscy uczniowie. Jednak nie pisał takiej samej treści jak wszyscy. Romuś bowiem w treści dyktanda zostawił sprytną informację gdzie zostawił zwitek papieru w którym prosi Was o podpisy, pieczątki czy cokolwiek innego. Dzięki temu będzie mógł usprawiedliwić się u Pani dyrektor, że w tym czasie nie mógł być na lekcji i pisać dyktanda ponieważ pomagał Panu konserwatorowi naprawiać dach. A dowodem tego będą Wasze podpisy czyli świadectwo tego, że Wy widzieliście, że tak naprawdę było. Ach ten mały, cwany Romek. I wilk syty i owca cała...
Jednak nikt nie znalazł owego zwitka papieru, który Romek nazwał tajemniczo "lokbukiem". Więc nikt też podpisu uiścić na nim nie mógł...
A co było dalej?
Dalej było piekło... Szał w jaki wpadł ojciec Romka, kiedy dowiedział się o nieobecności syna był wielki. Reasumując - jak wielka była złość ojca Romka? Delikatnie mówiąc - szkoła nie nadawała się już do uczęszczania do niej... Wszystkie dzieci musiały przenieść się do sąsiedniego Andrespola... Ale Romek szedł w zaparte twierdząc, że pomagał Panu konserwatorowi. Tylko wciąż nie ma tych cholernych podpisów świadków jego obecności tam...
Pomożecie Romeczkowi? Dyktando się znalazło bo w tajemniczy sposób zostało podrzucone do biurka Pani nauczycielki. Ale treść faktycznie była jakaś dziwna. I to właśnie dyktando Pani pokazała ojcu Romka kiedy ten przybył do szkoły na ponowne konsultacje...
Urbex ale kompletnie bezstresowy . Finał to mikro-mirko. Nie zmieści się tam nic i nic tam nie dopychajcie. Nawet ziarnka ryżu na szczęście (tak piszę tylko bo inwencja keszerska nie zna granic;)). Więc pisadło więcej niż niezbędne (trawą też się nie wpisujcie bo takie wersje też widziałem;)). Certy jak ktoś na takie atrakcje najarany to prześlę na mail:), Nie spojlerujemywe wpisach!
I to tyle. Udanej zabawy od M&Y:)!!!