Dodatkowe atrybuty skrzynki |
W czasie ponownego wypadu do radiostacji kontrwywiadu postanowiliśmy zbadać legendarne pozostałości najbardziej chyba przerażającego reliktu epoki zimnowojennej: Instytutu Psioniki Bojowej (znanego nieoficjalnie, jako "Eksperymentalna Fabryka Humanoidów Bojowych", "Lodówka", "Elektrownia B-14" czy, bardziej swojsko, "Czernobyl" (to już po zamknięciu Instytutu).
Jak ktoś wytrwale pogugluje to zapewne znajdzie wiele materiałów dotyczących chorych pomysłów z lat 50 - 70 po obu stronach Żelaznej Kurtyny - dotyczących zdalnej kontroli umysłu, oddziaływania na psychikę i szerokiego zastosowania bojowego tych pomysłów, także w oparciu o sztucznie preparowane "czyste umysły", które poddawane stosownemu treningowi stanowić miały swoisty zastęp "żołnierzy przyszłości" przystosowanych do ślepego wykonywania rozkazów i walki w realiach totalnego skażenia radioaktywnego, etc. Zainteresowanym polecam przestudiować dokonania doktora Donalda Ewena Camerona i popatrzeć na "projekt MKULTRA", koncepcję "psychic driving", itp. Włos jeży się na głowie...
W Polsce epoki wczesnej komuny, choć bieda przy dupie, to ambicje były ogromne (vide sny o nuklearnej potędze - instytut w Świerku), Rosjanie prowadzili eksperymenty i my nie mogliśmy być gorsi. Do momentu zamknięcia IPB (oficjalnej daty nie ma, a jakże), prawdopodobnie na polecenie Rosjan gdzie, jak się uważa, wylądowały także efekty "prac", placówka przeprowadziła szereg koszmarnych i niemieszczących się w głowie "eksperymentów" godnych chorych umysłów pokroju dr Frankensteina. Elektrowstrząsy, poddawanie działaniu wysokiego promieniowania, psychotropy, zamrażanie i niewiarygodne przeszczepy to tylko wierzchołek góry lodowej. Niepozorny kompleks budynków, zręcznie wkomponowany w infrastrukturę nadawczą, od której roiły się okoliczne wzgórza i lasy nie budził niczyich podejrzeń. Wszyscy wiedzieli, co jest w Emowie i okolicach: "panie, tam to wszędzie maszty i radiostacje..." Śladów po betonowych podstawach i wielgachnych uchwytach do odciągów, sterczących niczym wielkie klucze wkręcone w ziemię, pełno w lasach wokół Instytutu. I kto się domyśli?
Sama leśna polanka jest niepozorna, ale przerażająca. Powiadają, że do dziś w niektórych miejscach w lesie pozostały unoszące się niewielkie i niewidzialne niby-chmury "dziwnego promieniowania". Czasami można je zobaczyć np. na lekko prześwietlonych kliszach fotograficznych, co lepsze cyfraki mogą także czasami wyłapać ten efekt. Nie wstydzę sie powiedzieć, że ze strachu pozostawaliśmy w rejonie bardzo krótko, nie zrobiliśmy wszystkich zdjęć, które planowaliśmy zrobić - mamy dzieci, żony/mężów i kochanki/-ów i mamy dla kogo żyć. Nie mamy zdjęć sąsiedniego obiektu, z pozoru niewinnej, niskiej konstrukcji chronionej przez niewiarygodnie grube kraty. Po co komu TAKIE kraty w środku lasu, na terenie pilnowanym onegdaj przez najlepszego sortu wojsko? Co miało się nie wydostać z tego budynku?
Ze szczątkowych informacji zebranych przez zespół wynika, iż (vide zdjęcia) niektóre elementy infrastruktury służyły do następujących celów:
Zdjęcie nr 1 - budynek Instytutu widziany od strony wydmowych wzgórz zawierających podziemne silosy.
Zdjęcie nr 2 - sekcja budynku przeznaczona do napromieniowywania "pacjentów" i utrzymywania ich w warunkach sztucznego skażenia nuklearnego. Zwróćcie uwagę na ołowianą folię, która miała zatrzymywać promieniowanie wewnątrz laboratorium.
Zdjęcie nr 3 - tędy wywożono trupy... Pakowano je do chłodni podjeżdżających tyłem bezpośrednio do żelaznych drzwi. Stąd pewnie nazwa "Lodówka" funkcjonująca ongiś wśród miejscowej ludności. Ludzie widzieli mnóstwo tych lodówek...
Zdjęcie nr 4 - chłodnia-prosektorium znajdująca się tuż obok głównego budynku. Nie mogliśmy tego zweryfikować, ale podobno są tam także baseny do badań nad odpornością w niskich temperaturach oraz komory kriogeniczne.
Zdjęcie nr 5 - zewnętrzny betonowy basen przeznaczony do eksperymentów z zamrażaniem ludzi, zwierząt i hybryd. Ogrodzony by ofiary nie wydostały się na zewnątrz.
Zdjęcie nr 6 - fotka, którą udało nam się wykonać przez dziurę wybitą w matowym pancernym szkle chroniącym sale na poziomie piwnicznym głównego budynku Instytutu. Wyraźnie widać dwa rzędy urządzeń/agregatów zachowanych w doskonałym stanie, całkowicie funkcjonalnych! Element ostatni w szeregu, po lewej stronie, to stuprocentowo agregat o wielkiej mocy BRG-U62 (model D.II-68 lub model 69 - z tego kąta nie widać dokładnie). Snuffer Kefir osobiście widział takowy w czasie swojej służby wojskowej w 9 samodzielnym bat. spec. Korpusu Nadwiślańskiego. Jeden taki agregat, umieszczony w budynku węzła łączności tuż przy ul. Podchorążych zasilał BEZ PROBLEMU (na wypadek padnięcia infrastruktury miejskiego zasilania i BEZ udziału licznych, mniejszych dieslowskich agregatów prądotwórczych) CAŁĄ Warszawską Brygadę Zmechanizowaną Korpusu Nadwiślańskiego + 9 bat. spec + prądożerczy węzeł łączności + 2 kompanie wartownicze). W głowę zachodzimy, po co komu taka moc w takim małym budynku? Innych urządzeń na zdjęciu nie potrafimy rozpoznać. Długie rzędy wielkich izolatorów na górnych poziomach budynku dowodzą, iż właśnie tam badano odporność ludzi na ogromne wyładowania elektryczne i być może "czyszczono umysły" metodą doktora D. Ewena Camerona.
Zdjęcie nr 7 - fragment oprzyrządowania dieslowskich agregatów prądotwórczych umieszczonych na lądowisku helikopterów na dachu Instytutu. Jak sądzimy stanowiły zapasowe zasilanie do reflektorów oświetlających lądowisko. Niektóre z reflektorów są wciąż zachowane w doskonałym stanie i skierowane na lądowisko. W czasie poprzedniej wizyty w pobliskiej radiostacji napotkany lokalny grzybiarz opowiadał o budowie i sypaniu sztucznych pagórków nad pomieszczeniami radiostacji oraz wspominał, iż "...w lesie zawsze mieli helikopter, on tam, panie, bez przerwy buczał a nigdzie nie latał". Pozwala to mniemać, iż utrzymywano w gotowości na lądowisku helikopter. Czyżby do szybkiej ewakuacji naczalstwa gdyby coś poszło nie tak w instytucie? Gdyby np. obiekty eksperymentów wyrwały się spod kontroli niczym w Resident Evil?
Zdjęcie nr 8 - nie jesteśmy w stanie odgadnąć przeznaczenia kratownic na dachu w okolicach lądowiska. Obok kratownic widoczne kable wysokiego napięcia i - ciekawostka! - kopułkowata obudowa po prostym dalmierzu laserowym! Co ciekawe, dalmierze takowe pojawiły się u nas dopiero pod koniec lat 70 i były, o ile pamiętamy, sprowadzane z czeskiej Tesli. Oznaczałoby to, iż wtedy jeszcze coś musiało się dziać w Instytucie.
Zdjęcie nr 9 - zamrożone w wodzie ciała lekkiej żaby zwiadowczej i tworu RT-13, skrzyżowania uklei z psem, hybrydy mogącej żyć zarówno w wodzie jak i na lądzie i nie potrzebującej wcale pożywienia. Oryginalnie przeznaczonej do głębokiego zwiadu, status produkcyjny do dziś nieznany. Na podbrzuszu hybrydy, niestety słabo widoczna, tzw. czujka Makarowa. Nie wiemy, jakim cudem lód utrzymuje się w betonowej kadzi po tylu latach. Może nie jest to zwykły lód?
Zdjęcie nr 10 - betonowe silosy na sąsiadującym w Instytutem wzgórzu gdzie trzymano hybrydy psów z chirurgicznie zmienionymi członkami. Przez wejściem stróżówka normalnego psa. Zdjęcie jest bardzo wartościowe gdyż widać na nim dokładnie kumulację promieniowania psionicznego kondensującego się w formie niewielkich kulek, niewidocznych gołym okiem. W miejscu tym odczuwaliśmy silne mdłości i zawroty głowy. Obawiamy się, iż część okolicznej rośliności może być permanentnie napromieniowana.
Zdjęcie nr 11 - nieukończona betonowa podstawa, prawdopodobnie pod wytwornicę pola magnetycznego. Tuż obok Instytutu.
Zdjęcie nr 12 - widok na prosektorium wprost z lądowiska. Widoczna kondensacja promieniowania!
Zdjęcie nr 13 - oszalały pod wpływem promieniowania Artix nieświadomie wspina się na lądowisko
Zdjęcie nr 14 - tu siedzi nasz kesz
Posiadamy także inne, mrożące krew w żyłach zdjęcia, m.in. ukazują one wnętrze Instytutu:
- kojce gdzie trzymano hybrydy i innych "pacjentów"- sczegóły agregatów i innych przerażających urządzeń niewiadomego pochodzenia- haki i wyciągarki do podwieszania ciał ludzkich i innych organizmów- inne, jeszcze gorsze!
Proszono nas o nieujawnianie tych zdjęć, więc nie będziemy ich publikować na stronie www. Możemy, w zaufanym kręgu, ujawnić te materiały w czasie majowego II Spotkania Geokeszerów.
Tak na serio nie wiemy, dlaczego założyliśmy tam kesza. Nigdy więcej nie udamy się w tamtą okolicę, bo życie nam miłe. Wspomnienie dziwacznej mgły, która opadła w czasie naszego panicznego odwrotu z tego miejsca i, przez którą zgubiliśmy drogę powrotną sprawia, że nie możemy zasnąć w nocy. Podkreślamy, iż miejsce JEST WCIĄŻ CHRONIONE i próby wtargnięcia do obiektu mogą zakończyć się lekko tragicznie. Wspinanie się na lądowisko też jest niebezpieczne!
Wcale Was nie namawiamy do zdobywania tego kesza i Wasze rodziny nie będą mogły nas pozwać do sądu jak zaginiecie lub zginiecie w akcji. Umywamy ręce!
Współrzędne złapane są w okolicy głównego budynku Instytutu. Kesz siedzi na lądowisku.
Kesz założony przez Kreta w składzie:
Adrianna, Nina, Ysabel, Przemo, Artix, Chris, Snuffery
Podziękowania dla Artixa i Przema, którzy nie bacząc na promieniowanie i ryzykując życie wdarli się na lądowisko. Przemo do dziś lekko świeci w nocy.