Przechodzicie obok mnie codziennie.
Zabiegani, zamyśleni - nie mający czasu by się zatrzymać i spojrzeć w górę.
Jeśli już stoicie to czekając tylko po to by jechać dalej.
A ja tu jestem od dawien dawna, żółknę, blaknę i zanikam z wolna niczym mapa rzucona w kąt, zapomniana przez wszystkich.
Ratusz dawno ze mnie zniknął.
Ślady zakładów lotniczych jeszcze gdzieś widać jednak ledwo co można odczytać.
Czasem jakaś pani reklamująca ciuchy mnie zasłoni, przysłaniając tym samym widok z okien domowników.
Niegdyś szare stragany przede mną stały, teraz zielenią mienić się będzie.
Gdzieś tam na granicy, na samym końcu miejsca waszego postoju w oczekiwaniu na dalszą podróż chowa się mikrusik, strzeżony przez świetlistego jednorożka.
Pod mym czujnym okiem nie stanie mu się nic, a wy pędzący co dzień może przystaniecie na chwilę i rzucicie okiem na krzyżujące się ulice, które sobą prezentuję oraz kształty domostw na nich stojących?
Mogę wam pokazać jak kiedyś okolica wyglądała tylko... spójrzcie gdzieś więcej niż na rozkład jazdy.